typ: smut
bohaterowie:
*Kim Jonghyun (Jjong, Dino, Jonghyun)
*Lee Taemin (Tae, Taemin, Taeś)
bohaterowie:
*Kim Jonghyun (Jjong, Dino, Jonghyun)
*Lee Taemin (Tae, Taemin, Taeś)
-Jonghyun,
chodź do mnie. Chcę cię przytulić.- poprosił Taemin. Siedzieli obok siebie na
murku, podziwiając cudowną panoramę Seulu, oświetlonego milionem jasnych,
kolorowych świateł. Chłopak zbliżył się, obejmując młodszego kolegę. Maknae
poczul jego ciepło i uśmiechnął się, chcąc poczuć Jonghyuna jeszcze
bardziej. Przytulił się do niego
oplatając ręce w Okół talii chłopaka.
-Musi być ci
zimno że tak bardzo chcesz się przytulać- stwierdził starszy, kiedy znowu
powiał zimny =, nieprzyjemny wiatr.
Lee
uśmiechnął się. Wiedział że Jonghyun
żartuje.
-Przecież
wiesz że cię kocham.
-Wiem. Ja
ciebie też.
Spojrzeli
sobie głęboko w oczy, czując się, jakby zaglądali sobie w głąb duszy. Kochali
się bezgranicznie i pokazywali to sobie codziennie. W każdej chwili. Zawsze,
kiedy Taemin patrzył w głąb pięknych, ciemnych oczy Jonghyuna, czuł że musi go
dotknąć i się z nim pobawić. Że tego
chce.
Ich twarze
zbliżyły się do siebie. Po kilku sekundach przenikliwej ciszy, przerywanej
tylko śmiałymi, świszczącymi podmuchami wiatru, ich usta się zetknęły. Z
początku powoli rozkoszowali się tą przyjemnością, jakby przyzwyczajali się do
siebie. Z każdą chwilą jednak czuli się pewniej, pozwalali sobie na
więcej. Jonghyun oparł dłonie na
ramionach siedzącego mu na kolanach Taemina.
Zamknął oczy, chcąc w pełni rozkoszować się dotykiem miękkich ust
chłopaka. Dotknęli się językami. To było
jak uzależnienie od siebie nawzajem. Nie mogli przestać. Ich języki zachowywały
się jak dzikie konie. Dotykały się raz po raz, jakby chciały się kopulować.
Taemin przytulił się mocniej. W ramionach Jonghyuna czuł się bezpiecznie. Gdyby
mógł, nie puściłby go już nigdy. Mimo
tej chęci, po chwili, po pełnym namiętności i pożądania pocałunku, oderwali się
od siebie. Starszy lekko dyszał, a jego serce biło jak oszalałe. Był szczęśliwy
i na maksa podniecony tym, co przed chwilą robił. Spojrzał na maknae z błyskiem
w oku.
-Chcę mieć z
tobą dzieci. Kocham cię.-usłyszał, zanim zdążył coś powiedzieć. Taemin siedział
koło niego, jakby do niczego nie doszło. Patrzył się w dal, na oświetlone
miasto, a kiedy mówił, jego głos brzmiał melodyjnie, hipnotyzująco; jakby
magicznie.
-Tylko że to
niemożliwe. –stwierdził sceptycznie Jonghyun z uśmiechem, który mówił „młody,
nie zna się”.
-Przestań.
Ja i tak wiem swoje. Gdyby się postarać, na pewno udałoby się coś zrobić.
-Hej,
rozumiem że jestem taki seksowny, przystojny i w ogóle wow… -chłopak spojrzał
maknae w oczy i pogładził go po policzku mówiąc dalej- ale co do dzieci…
-Będą
śliczne. Nazwiemy je Kibum, Jinki i Minho. –przerwał mu Lee uroczo się
uśmiechając. Jego oczy błyszczały w świetle księżyca zdradzając podniecenie – i
będą chodzić w słodkich różowych ubrankach… to będzie takie… takie…
-Niemożliwe?-
podsunął Jonghyun. –też chciałbym mieć z tobą dzieci, ale przecież wiesz że nie
możemy. Nie udawaj debila.
Taemin
zrobił obrażoną minę.
-Pff...
-No sorry,
taka prawda.
-Zasady są
po to, aby je łamać. Słuchaj, jakby się naprawdę postarać, to na pewno by się
udało.
-Co ty
dzisiaj brałeś?- zaśmiał się Jonghyun, który nie mógł już znieść tego podniecenia
w oczach maknae, które kojarzyło mu się z naprawdę mocno zakręconym sasaengiem
robiącym wszystko, aby spotkać swojego biasa.- jesteś strasznie napalony-
dodał, ale uścisnął Taemina mocniej.
-Bo cię
kocham. Zrozum, jesteśmy sobie przeznaczeni.-szepnął młodszy przybliżając się
do Jonghyuna i delikatnie zaczął rozpinać mu koszulę. Nie spotkał się ze
sprzeciwem, więc nie zamierzał przestać. Mimo chłodu na polu nie było im zimno.
Ogrzewali się wzajemnie dotykając swoich ciał. Taemin dotarł do podkoszulka
Jonghyuna. Uśmiechnął się do siebie. Powoli włożył rękę pod materiał, po raz
kolejny czując przyjemne ciepło jego skóry. Przejechał ręką po brzuchu kolegi i
delikatnie zaczął go macać, co dało mu ogromną satysfakcję. Wyczuł zarys absów,
co jeszcze bardziej go podnieciło.
-Jonghyun.
Jesteś zbyt seksowny. Przestań. –powiedział z trudem oddychając.
Chłopak
tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. Po chwili, kiedy Taemin zaczął schodzić z
ręką coraz niżej, Jjong złapał go niespodziewanie za nadgarstek.
-No czego
chcesz? –burknął maknae z irytacją. Nie lubił, kiedy ktoś mu przeszkadzał.
-Teraz moja
kolej. Chcę cię dotknąć.- stwierdził Jonghyun.
-Po co?
-zdziwił się Taemin- jestem przecież mniej seksowny niż ty.-stwierdził, a w jego
głosie czuć było nutę goryczy.
-Jak dla
mnie, jesteś cholernym playboyem. – powiedział starszy śmiejąc się tajemniczo.
Zbliżył się do młodszego kolegi , jednym ruchem rozpinając mu bluzę. Wszystko
robił znaczenie szybciej, jakby miał mało czasu. Już w następnej chwili szybko
obmacał mu brzuch, a kilka chwil potem rozpiął mu rozporek. Nie ograniczał się
i nie chciał, aby ktokolwiek mu przerywał. Ze szczerym, trochę szalonym
uśmiechem bawił się penisem młodszego. Mimo satysfakcji, którą odczuwał, wciąż się
śpieszył. Szybko znudził się zabawą, a jego wzrok skierował się na wyraziste
obojczyki Taemina. Przejechał po nich ręką i spojrzał maknae w piękne oczy,
uważnie śledzące każdy jego ruch.
Odgarnął
kosmyk włosów z jego twarzy.
-Chcę być z
tobą na zawsze- powiedział w końcu łagodnie, opierając mu ręce na ramionach.
-To bądź.
Przecież możesz.
Powiał zimny
wiatr, świszcząc i poruszając ostatnie liście na drzewach. W mieście ktoś
krzyczał. Najwyraźniej coś się stało. Oni jednak nie słyszeli tego- znajdowali
się jakby we własnym świecie. Nie obchodził ich Seul rozciągający się aż po
horyzont. Mieli gdzieś listopadowy mróz i zimny wiatr. Kochali się i tylko to
się liczyło. Nie potrzebowali nic więcej.
Wszystko, co
miało dla nich jakiekolwiek znaczenie, znajdowało się właśnie w ich ramionach.