Polecam bloga z fanfickami mojej koleżanki :*
Typ: fluff
Bohaterowie:
*Kim Taehyung
(Taehyung, Tae, Taeś,V)
*Jeon Jungkook
(Jungkook, Kookie, Kook)
Taehyung jak co roku krzątał się po
kuchni. Podczas Świąt Bożego Narodzenia, zawsze przygotowywał
ciasta i pierniczki. Właściwie, nie wiedział, dla kogo to robi-
Święta spędzał sam, tak jak każdy inny dzień w roku. W głębi
serca jednak miał nadzieję, że tym razem ktoś go odwiedzi,
sprawiając, że będzie to najlepszy czas w jego życiu- nigdy
jednak tak się nie stało. V westchnął i wyjął z piekarnika tacę
z cieplutkimi pierniczkami- wyszły idealnie. Położył je na stole
i zdjął czerwoną rękawicę kuchenną. Teraz czekała go najlepsza
część- ozdabianie wypieków. Taehyung uśmiechnął się sam do
siebie, siadając przy dużym, pustym stole. Na zewnątrz, mimo
wczesnej godziny, niebo zmieniało barwę na ciemny granat, a śnieg
spadał powoli, pokrywając zmarzniętą ziemię warstwą białego
puchu. W domu Tae było ciepło i przyjemnie, a w tle słychać było
najpiękniejsze kolędy i świąteczne piosenki- wszystko po to, aby
poczuć ten cudowny klimat Bożego Narodzenia, które mimo wszystko
było jego ulubionym świętem w roku.
Ozdabianie pierniczków trwało dość
długo, bo V wkładał w to całe swoje serce, aby na ciastkach
powstały idealne serduszka, bałwanki, choinki i renifery. Drzewa za
jego oknem poruszyły się niespokojnie, targane mocnym, zimowym
wiatrem, niebo stawało się coraz ciemniejsze, a uliczne lampy
świeciły się coraz jaśniej. Taehyung przerwał na chwilę
malowanie kolejnej choinki na pierniczku i wyjrzał przez okno.
Zaśnieżone ulice były puste, jeśli nie liczyć jednej, jedynej
pary, która stała pod latarnią. Tae przyglądał się z tęsknotą,
jak dziewczyna obejmuje chłopaka, a on całuje ją w usta,
przytulając się do niej i ogrzewając jej zmarznięte ciało.
Miłość. Coś, czego V nigdy nie doświadczył. Chłopak wrócił
do stolika, ale nie mógł się skupić na monotonnym dekorowaniu
pierników. Chciał, aby ktoś go kochał. Westchnął i sięgnął
po kolejny pierniczek leżący na tacy. W drugiej ręce trzymał
lukrowy pisak do ozdabiania ciast, o czerwonym kolorze. Kolorze
miłości i pożądania. Zamknął na chwilę oczy i wyobraził sobie
swojego idealnego chłopaka. Powinien być dość wysoki,
zdecydowanie musi być młodszy od niego...
Otworzył oczy, a jego serce płonęło
od nagłego przypływu radości. Teraz, gdy już wiedział jak
wygląda jego ideał, musiał wymyślić dla niego imię. Zastanowił
się chwilę, po czym lekko nacisnął pisak z lukrem, tak, aby
wypłynęła z niego słodka, czerwona masa. Najpierw narysował
obwódkę na pierniku w kształcie serca, a potem, najstaranniej jak
tylko potrafił, wpisał w środek: Jeon JungKook. Tak, to było
idealne imię dla wyimaginowanej osoby. Spojrzał na zegarek- była
już dziesiąta w nocy. Uśmiechnął się lekko, bardzo z siebie
zadowolony, przypominając sobie swoją mamę, która- kiedy jeszcze
żyła- mówiła mu, że w Wigilię o północy dzieją się dziwne
rzeczy: ponoć zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem, a
marzenia się spełniają. Taehyung ziewnął. Dekorowanie ciastek-
wbrew pozorom- nie było takie łatwe. Poukładał gotowe wypieki na
osobnym talerzyku i poszedł do swojego pokoju, aby położyć się
spać.
***
Tuż po tym, jak udało mu
się zasnąć, obudziło go bicie pobliskiego, miejskiego zegara.
Leżąc w łóżku ziewał i liczył uderzenia. Dwanaście. Właśnie
wybiła północ. Obrócił się na drugi bok, w stronę kuchni,
która znajdowała się tuż obok jego pokoju. Przetarł oczy i
zamrugał kilka razy. Zdawało mu się, że na podłogę padają
smugi czerwonego światła. Znowu ziewnął i wstał z łóżka. To
na pewno była jego wyobraźnia. Pewnie zostawił zapaloną jakąś
lampkę, albo światła wpadały z ulicy. Taehyung rozejrzał się po
kuchni. Zdziwiony zauważył, że źródłem światła są pierniki,
które jeszcze kilka godzin temu tak mozolnie ozdabiał. Podszedł do
stołu, na którym leżał talerz z wypiekami i prawie zachłysnął
się powietrzem- źródłem światła był tylko jeden piernik- ten z
imieniem wymyślonego chłopaka. Tae zdziwiony wziął ciastko do rąk
i oglądną je z każdej możliwej strony. Czerwony lukier dawał
delikatne światło. Spojrzał na zegarek- było pięć minut po
północy. To musiała być właśnie ta świąteczna magia, o której
tyle nasłuchał się w dzieciństwie. Jeszcze raz przyjrzał się
pierniczkowi. Niepewnie odgryzł mały kawałek. Wszystko wokół
niego zamigotało na czerwono. Przetarł oczy i połknął tą część
piernika- jego kuchnia stała się niewyraźna. Zaryzykował kolejny
gryz świątecznego wypieku- tym razem poczuł, że się unosi. Jego
dom zniknął całkowicie, a przed jego oczami pojawiła się wielka
choinka przyozdobiona bombkami, gwiazdkami i lampkami- oczywiście w
odcieniach czerwieni. Znowu wszystko zamigotało i zaczął padać
lepki śnieg, który przyklejał się do kurtki Taehyunga, która
pojawiła się na nim równie tajemniczo, jak wszystko wokół. V
przełknął ślinę i zjadł pierniczka do końca. Jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawił się przed nim
czarnowłosy, uśmiechnięty chłopak. Te oczy, nos, usta.. był
wręcz idealny.
-K-kim jesteś? Co to za
miejsce? -spytał Tae, patrząc prosto w jego ciemne, ładne oczy.
Przybysz uśmiechnął się.
-Jesteś w moim świecie,
kochanie.
-Kochanie? -zdziwił się
Taeś. Jeszcze nigdy nikt go tak nie nazwał.
Czarnowłosy kiwnął głową
i wyciągnął przed siebie prawą rękę.
-Jestem Jeon Jungkook. Miło
mi cię poznać.
V otworzył szeroko oczy.
Dopiero po chwili zrozumiał, co to oznacza. Świąteczna magia
istniała naprawdę. Nie chciał wyjść na niegrzecznego, więc
podał nowo poznanemu rękę. Jego dłoń była miękka i ciepła.
-J-jestem Kim Taehyung.
-wyjąkał, nie wiedząc co powiedzieć.
Jungkook skinął głową i
uśmiechnął się przyjaźnie.
-Wiem, hyung. To przecież
ty mnie stworzyłeś.
-A-ale.. jak?- Tae nie
potrafił dobrać słów. To wszystko nie mieściło mu się w
głowie.
-Chcesz wiedzieć jak się
tu znalazłeś, czy jak mnie stworzyłeś? -zapytał Kookie siadając
na ławce, która pojawiła się znikąd. Taehyung kiwnął głową
dając młodszemu do zrozumienia, że interesują go odpowiedzi na
obydwa pytania. Usiadł koło niego bacznie mu się przyglądając.
Ah, jego twarz była taka perfekcyjna. Kookie mimowolnie zadrżał z
zimna, ale zaczął odpowiadać na pytania hyunga, chowając ręce w
kieszeniach kurtki.
-Odpowiedź numer jeden:
Jeśli w coś naprawdę wierzysz, to prędzej czy później się
spełni... ty akurat nie musiałeś długo czekać. I odpowiedź
numer dwa: Wigilia to najbardziej magiczny dzień roku... ja, no cóż,
jestem tak jakby twoim prezentem świątecznym. -powiedział,
uśmiechając się uroczo. V odpowiedział mu tym samym. Zawsze był
otwarty w stosunku do innych i nie miał problemu z okazywaniem
uczuć. Przytulił się mocno do czarnowłosego, trochę po to, aby
go ogrzać, a trochę po to, aby poczuć jego bliskość.
-Jesteś najwspanialszym i
najpiękniejszym prezentem Bożonarodzeniowym jaki kiedykolwiek
dostałem -powiedział czując, jak radość i ciepło rozchodzą się
po całym jego ciele. Kook objął go rękami i pogładził po
plecach.
-Dziękuję hyung. Ale to
twoja zasługa. Sam mnie sobie wyobraziłeś.
Odsunęli się nieznacznie
od siebie. Na włosy V spadło kilka płatków śniegu, co w
połączeniu z jego dziecięcym uśmiechem, wyglądało niezmiernie
uroczo. Jungkook zaśmiał się i strzepnął śnieg z głowy Tae.
-Jesteś słodki, hyung.
-A ty idealny, dongsaeng.
Nagle świat wokół nich
zaczął wirować. Najpierw nieznacznie, a potem coraz szybciej i
szybciej. Taehyung usłyszał bicie zegara. Kookie rozglądnął się
nerwowo i nagle, bez zastanowienia przywarł do hyunga i zaczął go
całować. Tae zdziwił się, ale nie przerywał. To był jego
pierwszy pocałunek w życiu, nie mógł tego zepsuć. Zamknął oczy
i skupił się na ustach Jungkooka. Były miękkie i apetyczne-
idealne, jak i ich właściciel. V postanowił przejąć kontrolę. W
końcu był starszy, to on powinien dominować. Zanim zdążył
jednak cokolwiek zrobić, Kookie delikatnie przygryzł jego dolną
wargę, nieznacznie ciągnąc ją w swoją stronę. Taehyungowi to
się podobało, więc postanowił odwdzięczyć się tym samym.
Tarmosząc raz po raz swoje wargi, chłopcy coraz bardziej zbliżali
się do siebie, aż w końcu Tae zdał sobie sprawę, że leży na
ławce, a Jungkook całuje go leżąc na nim. Objął młodszego
rękami i poczuł w ustach słodki, jakby lukrowy smak jego śliny.
Dotknął jego języka i znowu, znajdując w sobie pokłady dzikiej
energii, zaczął przygryzać jego wargi, coraz mocniej, coraz
pewniej, na przemian z tradycyjnymi pocałunkami. Nie chciał
przestawać, ale wydawało mu się, że jego kochanek staje się
coraz mniej materialny. Po chwili zauważył że jego palce zaczynają
przenikać przez ciało chłopaka. Otworzył oczy, na chwilę
przestając całować. Twarz Jungkooka była rozmazana.
-C-co się dzieje?- spytał
Taehyung rozglądając się w około. Śnieg, choinka, a nawet ławka-
wszystko zniknęło tak nagle, jak się pojawiło.
-Już prawie pierwsza w
nocy. Muszę odejść. -powiedział smutno Kook.
-Nie! Nie możesz!- poprosił
błagalnie Tae.
-Muszę. To magia świąt,
ale mój czas dobiega końca. -powiedział młodszy, gdy chłopcy w
końcu usiedli na ziemi.
-Czyli... już nigdy cię
nie zobaczę? -spytał zrozpaczony V, a w jego oczach zebrały się
łzy.
-Zobaczysz -uśmiechnął
się Kookie. -za rok, w Wigilię.
-Dopiero za rok? -spytał
smutno Tae.
Jungkook kiwnął głową i
ostatni raz musnął usta hyunga.
-Czekaj na mnie, Tae. Już
niedługo zobaczymy się ponownie.
-Kocham cię... -wyszeptał
chłopak, ale nie zdążył. Kookiego już nie było- zniknął bez
śladu tak samo, jak cały świąteczny krajobraz. Zegar właśnie
wybił pierwszą w nocy.
***
Taehyung usiadł na łóżku,
starając się złapać oddech. Rozejrzał się wokół. Był w swoim
pokoju, a to był tylko sen. Ktoś taki jak Jungkook istniał tylko w
jego wyobraźni, a ,,magia świąt” to tylko bajeczka dla naiwnych
dzieciaków. Ziewnął i położył się spać. Zanim zasnął
wydawało mu się, że lampki na choince w jego pokoju przybrały na
chwilę czerwony kolor. Nie wiedział, czy to jego wyobraźnia płata
mu figle, ale uśmiechnął się sam do siebie i zapadł w głęboki
sen. Śnił o czarnowłosym chłopcu, który skradł jego serce w
wigilijną noc...