typ: angst
bohaterowie:
*Oh Sehun (Sehun)
*Kim Jongin (Kai, Jongin)
Kai ze łzami w oczach pobiegł przed siebie. Wciąż nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że Sehun jakby nigdy nic przytulał i obściskiwał się z Luhanem. Na samą myśl chciało mu się płakać. Nie dbał o to, czy ktoś go widział, kiedy stojąc schowany za rogiem ściany, obserwował jak Sehun go zdradza. Musiał się odstresować i uspokoić, a najlepszym miejscem na to wydał mu się pobliski, mały park. Rzadko było tam dużo ludzi, a nocą przypominał miejsce z horroru. Miejsce, w którym mógł zostać sam. Wbiegł przez starą, skrzypiącą bramę, pokrytą rdzą i resztkami zielonej i niebieskiej farby. Przystanął na chwilę, zastanawiając się gdzie iść, ale po kilku sekundach stwierdził, że najlepiej będzie jeśli pójdzie w lewo- w stronę drewnianego mostu nad małą rzeką, nad którą często chodził się bawić jako mały chłopiec.
Zmęczony po szybkim biegu przystanął na chwilę aby złapać oddech, a wtedy przed oczami znów pojawiła mu się scena, kiedy Sehun całował się z Luhanem. Oparł się o barierkę i wpatrując w ciemną wodę, otarł łzy. Nie rozumiał, dlaczego zasłużył sobie na taki ból. Nigdy wcześniej nie czuł się tak zraniony. Pociągnął nosem i po raz kolejny zbliżył rękaw do policzka. Przejechał ręką po gładkim drewnie pokrytym kropelkami zimnego deszczu i jakby w transie zaczął rysować serduszka. Spojrzał przed siebie oczami pełnymi bólu. Ciemne, bezlistne drzewa delikatnie kiwały się na wietrze, wprowadzając spokojną atmosferę. Kai uwielbiał patrzeć na smutny nocny krajobraz. Wszystko wydawało się piękniejsze i dużo ciekawsze.
Jak przez mgłę, wpatrzony w ciemność, usłyszał łagodny, tak dobrze znany głos.
- Hej, Jongin...
Odwrócił się zaskoczony. Ujrzał Sehuna, który najwyraźniej wybiegł z domu bez kurtki, mimo kapiącego deszczu i chłodu.
- Idź sobie! - krzyknął Kai, a łzy po raz kolejny napłynęły mu do oczu. Zacisnął pięści. Nie chciał z nikim rozmawiać, a szczególnie z nim.
- Przestań. Chciałem cię przeprosić. - odparł Sehun podchodząc powoli do chłopaka i chwytając go z uczuciem za ramiona.
- Zostaw mnie...- zaczął Jongin, ale pod wpływem dotyku kolegi nie potrafił się wyrwać z uścisku. Głos mu się załamał.
- Zaczekaj. Przepraszam cię za to. To...to tylko błąd. Naprawdę nie chciałem.
Kai mimowolnie przytulił się do Sehuna. Położył głowę na jego ramieniu okrytym jedynie cienką, szarą bluzą. Poczuł przyjemne ciepło, które zawsze towarzyszyło im, kiedy się dotykali.
- S-Sehun...- zaczął chłopak, ale nie był w stanie dokończyć zdania. Wszystkie jego uczucia mieszały mu się i nie pozwalały zebrać myśli.
- Wiem. - Sehun pogładził go delikatnie po jedwabistych, brązowych włosach. - Wiem co czujesz. Nie powinienem tego robić. - chwycił go mocniej za ramiona i odsunął od siebie tak, aby mógł spojrzeć w jego oczy. Nie spodziewał się jednak, że zobaczy w nich taki ból i łzy.
- Ej, Jongin? T-ty płaczesz? - spytał niepewnie, chociaż tak naprawdę doskonale znał odpowiedź. Nie lubił, gdy płakał ktoś w jego otoczeniu, szczególnie jeśli to był ktoś, na kim mu zależało.
Kai w odpowiedzi tylko spuścił wzrok. Chciał w ten sposób ukryć w mroku swoją twarz, ale światła lamp idealnie ją oświetlały.
Chłopak odsunął się od Sehuna. Znowu podszedł do barierki drewnianego mostu i spojrzał na piękny, majestatyczny księżyc, rozświetlający smutny, nocny świat. Na lewym ramieniu poczuł ciepły dotyk Sehuna. Wzdrygnął się, ale mimo to nie odrywał wzroku od rozgwieżdżonego nieba.
- Słuchaj Jongin, ty tak na serio? M-myślałem, że to tylko gra. Nie sądziłem, że aż tak będziesz cierpiał... Udawaliśmy przecież, prawda? - jego łagodny głos było słychać idealnie, choć mówił bardzo cicho.
Kai spojrzał na niego tym samym smutnym wzrokiem, ale tym razem w jego oczach dominowała złość.
- Co?- spytał odsuwając się od Sehuna. Spojrzał mu prosto w oczy i zacisnął mocno pięści, wbijając paznokcie w wewnętrzną część dłoni.
- D-dla ciebie to wszystko była zabawa?! Zwyczajna, nic nie znacząca gra?! To wszystko, te wszystkie twoje miłosne obietnice, które mi składałeś... t-to było to twoje udawanie?! -krzyknął płaczliwym tonem, a jego głos poniósł się po całym parku.
Sehun chwilę patrzył na chłopaka w osłupieniu, a potem odruchowo wyciągnął ręce przed siebie, bo Kai był coraz bardziej zdenerwowany.
- Myślałem, że nie bierzesz tego na serio!
- Ale brałem! - krzyknął jeszcze głośniej niż poprzednio. - TAK! JA naiwny idiota brałem to wszystko na serio! Wiedziałem!- wrzasnął i kopnął przypadkowy kamyk, który znalazł na drodze - wiedziałem, że te wszystkie romantyczne chwile z tobą były zbyt piękne, aby mogły być prawdziwe! - wkurzony podszedł do zaskoczonego Sehuna, chcąc go uderzyć, ale chłopak w ostatnim momencie zatrzymał jego dłoń, chwytając go mocno. Spojrzał mu głęboko w oczy.
- Jongin...Kai... uspokój się. Uspokój się do cholery! Mogłeś mi powiedzieć, co czujesz!
- Te obietnice które ci dawałem były prawdziwe! - krzyknął, rozpaczliwie i bezskutecznie próbując się wyrwać z jego uścisku. Jeszcze raz spojrzał na jego niewzruszoną twarz. Nie wytrzymał. Wybuchł szczerym, bezgłośnym płaczem. Sehun, chcąc mimo wszystko go pocieszyć, siłą zbliżył go do siebie i przytulił. Poczatkowo Kai opierał się, krzyczał i wyrywał, ale w końcu dał za wygranął.
- Nie płacz. -poprosił łagodnie, ale to nie skutkowało. Wciąż słyszał ciche pochlipywanie kolegi.
Zbliżył swoje usta do ust Jongina. Wkrótce poczuł ich ciepło i miękką, kuszącą konsystencję. Zamknął oczy i na chwilę wszystko ustało. Czuł, jakby cały świat się zatrzymał. Nie słyszał płaczu, szumu rzeki, ani huczącego powiewu wiatru. Świat jakby zamarzł w miejscu, czekając, aż chłopcy skończą się delektować prawdopodobnie ostatnią chwilą bliskości.
Kai przytulił się mocniej. Nie był w stanie wybaczyć Sehunowi zdrady, a przynajmniej nie teraz. Był na to zbyt słaby, zbyt rozbity. Po tym wszystkim, co Sehun mu zrobił, jak bardzo go zranił, powinien go znienawidzić, zemścić się. On jednak, wbrew sobie nadal go kochał, a w jego ramionach czuł się bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej.
- Sehun... S-Sehun... - zaczął, a jego głos był wyjątkowo opanowany i łagodny. - Kocham cię. Po prostu. T-tak bez zasad, bez wątpliwości. Cholernie mocno. Musisz o tym wiedzieć, Sehun. To mnie niszczy. Sprawia, że jestem słaby i beznadziejny. To mnie zabija, a ja umieram. Umieram, słyszysz?! Umieram z miłości, bezgranicznej miłości do ciebie. Za każdym razem, gdy widzę twój piękny uśmiech...moje serce ożywa.
Sehun przygryzł wargę. Nie spodziewał się tak szczerego, pięknego wyznania. Nie spodziewał się, że ktokolwiek, że Kai może być w nim tak bardzo zakochany.
- P-przepraszam cię Jongin...- zaczął i spóścił głowę, odsuwając się od niego. -wybacz, ale... ale ja nic do ciebie nie czuję. Bawiłem się tylko. Myślałem, że o tym wiesz.
Kai zamknął oczy, a jego twarz zdradzała nieskończone cierpienie.
- Wiedziałem. Nie spodziewałem się, że ktoś kiedykolwiek pokocha mnie tak na prawdę. Kiedy cię spotkałem, pomyślałem, że mogłem się mylić...ale teraz już wiem, że na tym świecie nie istnieje coś takiego jak miłość. Nie sądziłem, że ktoś taki jak ty, pokocha kogoś takiego jak ja.
- To nie o to chodzi. Przecież wiesz, że bardzo cię lubię.
- To za mało. - powiedział Jongin stanowczo, poczym nie czekając na odpowiedź odwórcił się i z impetem pobiegł przed siebie, krętymi alejkami parku, aż całkowicie znikł Sehunowi z oczu.
Sehun otrząsnął się dopiero po kilku sekundach, które wydawały się wiecznością.
- Kai! - krzyknął rozpaczliwie, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. - Jongin! -wrzasnął głośniej, znowu bezskutecznie. Spojrzał w ciemny krajobraz. Nie był pewny, do czego Kai jest zdolny po takim ciosie. Przez kilka sekund w jego umyśle pojawiały się niezliczone, najgorsze, najczarniejsze scenariusze, sceny, jakby wyjęte z najstraszniejszych, najbardziej krwawych horrorów.
Nagle, gdzieś w oddali usłyszał jeden, jedyny strzał, jakby z pistoletu, albo innej broni i przenikliwy krzyk Jongina. Potem nastała wyjątkowa, wręcz grobowa cisza.
Dopiero po chwili do Sehuna dotarło, co właśnie się stało. Zrozumiał, do czego doprowadził tym, że nie powiedział wcześniej o swojej grze, że mimo wszystko usiłował w nią grać. Pozwolił, żeby żył w nieprawdziwym przekonaniu, w fantazji że nie jest sam, że ktoś go kocha i że ma na kogo liczyć.
Sehun ukląkł na zimnej ziemi. Cały drżał, a jego ciało było zlane potem. Był rozpalony.
- C-co ja zrobiłem... - szepnął, ale w panującej dookoła nieznośnej ciszy, było to niczym krzyk. Głos mu się łamał, a ręce odmawiały posłuszeństwa. Dlaczego był takim idiotą? Jak mógł do tego dopuścić?
Zaczął bezgłośnie płakać, podpierając się wciąż drżącymi rękami o podłoże. Zamknął oczy i przypomniał sobie wszystkie piękne, romantyczne chwile z Jonginem, które już nigdy się nie zdarzą.
- Przepraszam. Przepraszam cię Kai... - szepnął, chociaż wiedział że to nic nie zmieni.
Kai nie żył. Teraz, pozostał jedynie jednym z miliarda, niematerialnych wspomnień, które z czasem odejdzie w niepamięć.
Dzień dobry ~!
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam twój opis na gg "SeKai..." od razu poleciałam to przeczytać.
Nie wywołało to u mnie jakiś szczególnych emocji. Czytałam to z pokerową twarzą.
Co nie oznacza, że mi się nie podobało! ヽ(´o`;
Zdaje sobię sprawę, że chciałaś wprowadzić dramatyczny nastrój i ogólnie... Jednak mogłoby zostać lepiej opisana scena śmierci Jongina.
~ A tak poza tym Kai wydaje się być taką... ciotą. XDD *wybacz, Kocie* ~
Życzę dużo weny. (・ω・)ノ
Hwaiting~
Dzięki za szczerą odpowiedź :) Postaram się to poprawić :)
Usuń