Z krzykiem
obudziłem się w nocy. Przypuszczam, że było koło godziny drugiej, ale nie
jestem pewien. Spojrzałem na ekran
mojego telefonu, który leżał na szafce koło łóżka. Oddychałem szybko
łapiąc powietrze. Śniło mi się coś naprawdę dziwnego: odwiedziła mnie jakaś
Dusza Luhana, a ja z nią rozmawiałem. Mimo, że trochę przestraszyłem się tego
snu, w dużej mierze był on przyjemny- nie co dzień (a raczej co noc) śni się
przecież ukochana osoba, prawda?
Wstałem z
łóżka wiedząc, że i tak już nie zasnę, a przynajmniej na razie. Poszedłem do
kuchni przechodząc przez ciemny korytarz, bo stwierdziłem, że chcę się napić
wody. Gdy wszedłem do pomieszczenia, oświetlonego światłem pełnego księżyca,
które wpadało przed okno, wydawało mi się, że słyszę jakieś dźwięki za szybą,
ale uznałem, że jestem po prostu zmęczony, po zaledwie dwóch godzinach snu.
Nalałem wodę do przezroczystej szklanki, przez chwilę się w nią wpatrując. Była
trochę jaśniejsza niż skóra- jeśli można to tak nazwać- Duszy Luhana…
potrząsnąłem głową. Przecież to bzdura. Nigdy nie spotkałem duszy, ani nic
podobnego.
Podszedłem
do okna, sącząc zimną wodę małymi łykami i spojrzałem w dal, na panoramę
pięknego Seulu. To naprawdę niesamowite uczucie, kiedy patrzysz na te wszystkie
kolorowe światła, neony i reklamy sklepów, słyszysz, tak bardzo przeze mnie
lubiany, uliczny gwar i zdajesz sobie sprawę, że mimo tak późnej pory, miasto
nigdy nie zasypia. Uśmiechnąłem się pod
nosem. Wypiłem ostatni łyk wody i niedbale odłożyłem szklankę na stół kuchenny,
nie przestając wpatrywać się w okryte nocą miasto. Nagle zobaczyłem coś
dziwnego- nie umiem dokładnie tego nazwać, ale wyglądało to jakby powietrze
przede mną falowało. Przyjrzałem się
uważniej i wtedy go zobaczyłem. W miejscu, w które się wpatrywałem, pojawiła
się tak dobrze znana mi Dusza. Odskoczyłem od okna jak oparzony, potrącając
stół i zbijając zostawioną wcześniej szklankę, ale teraz naprawdę miałem to
gdzieś. Przyjrzałem się Duszy, która uśmiechała się do mnie tym perfekcyjnym
uśmiechem, który zawsze widziałem na zdjęciach Luhana. Podszedłem do okna i tym
razem miałem pewność, że to nie jest moja wyobraźnia. Zjawa podniosła swoją
prawie przezroczystą rękę, która delikatnie skrzyła się w jasnym blasku
księżyca. Powolnym ruchem wskazała na okno za którym stałem, a potem na klamkę.
Zrozumiałem iluzję, ale nie byłem pewien, czy powinienem ją wpuścić.
Ostatecznie jednak, Dusza wyglądała jak Luhan, a dla niego zrobiłbym wszystko.
Podszedłem do okna i nacisnąłem na uchwyt, jednocześnie przekręcając go w
prawo. Z przyzwyczajenia odsunąłem się, aby
zjawa mogła wejść, a raczej przemieścić się do środka, ale ona wciąż
czekała.
-Super,
znowu muszę się domyślać, czego chcesz. –powiedziałem do niej oschło, ale ona
nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Podniosła rękę i machnęła kilka razy
palcami, sugerując, abym do niej wyszedł. Zaprzeczyłem.
-Przecież ja
jestem człowiekiem! Jak niby mam wyjść? Wyskoczyć i się zabić, bo spadnę z
drapacza chmur? Co to, to nie. –pokręciłem głową. Myślę, że o normalnej porze
nie powiedziałbym tego tak ostro, ale zmęczenie zrobiło swoje.
Dusza
jeszcze raz machnęła palcami. Wydawała się zirytowana, choć jej twarz nie
zdradzała żadnego wyrazu.
Westchnąłem.
Pomyślałem chwilę i doszedłem do wniosku, że i tak nie mam po co żyć. Dla kogo
niby? Dla zdjęć Luhana? Błagam.
-Okej.
Zgadzam się. –powiedziałem po chwili, stawiając jedną nogę na parapecie. Wiem,
powiecie pewnie że to przecież samobójstwo. Możliwe, ale mimo to ufałem Duszy.
Jakby nie patrzeć, należała do kogoś kogo kocham.
Zjawa się
uśmiechnęła, kiedy kucnąłem na brzegu okna, trzęsąc się z zimna. Przybliżyła do
mnie rękę, prawdopodobnie, żebym ją chwycił. Przypomniałem sobie, że mimo
niebywałej mocy jej dotyku, jest on jednak bardzo delikatny. Jednym słowem nie
ma mowy, żeby mnie utrzymał. Znowu westchnąłem, a po moim ciele przebiegły
dreszcze, kiedy mocny podmuch zimnego wiatru uderzył prosto we mnie. Ociągając
się, wyciągnąłem rękę, wciąż patrząc w dół; w ulice, której nie było widać, bo w
całości była zakryta chmurami. Zamknąłem oczy i policzyłem powoli do
dziesięciu. Potem jeszcze raz. Spojrzałem niepewnie na Duszę, która potrząsnęła
ręką, jakby przypominając mi o swojej obecności.
-Yehet. Może
przeżyję. –szepnąłem, chociaż wcale w to nie wierzyłem. Aby mieć to za sobą i
jak najszybciej pozbyć się tego cholernego uczucia paraliżującego strachu,
szybko podałem zjawie rękę.
***
Myślałem, że
poczuję jak spadam w dół, zamarzając, owiewany z każdej strony zimnym wiatrem.
Albo, że poczuję jakiekolwiek inny sygnał na to, że nieubłagalnie spadam w dół.
Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Zakręciło mi się w głowie. Czułem dotyk
Duszy, ale był jakby bardzo, bardzo daleko, w miejscu, którego nie mogę
dosięgnąć. Wydawało mi się, że obracam się we wszystkie strony równocześnie, a
jednocześnie że stoję w miejscu. Nie czułem jednak zimna, ani bólu. Nic. Po
jakimś czasie, którego nie potrafię określić, poczułem, że uderzam nogami o
twardy grunt. Nie otwierając oczu, łapałem powietrze i próbowałem się nie
przewrócić. Było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie. Klęknąłem na podłożu,
bo nie potrafiłem złapać równowagi i oparłem ręce na ziemi, wciąż szybko
oddychając. Myślałem, że zwymiotuję, ale na szczęście nic takiego się nie
stało. Już po paru chwilach, czułem się całkiem dobrze, z wyjątkiem pulsującego
bólu głowy. Wszystko inne jednak ustało.
Odważyłem się otworzyć oczy. Znalazłem się w jakimś ciemnym, cichym pokoju.
Rozejrzałem się mrugając, aby przyzwyczaić oczy do ciemności. Jedyny mebel,
jaki zauważyłem, to niewielka komoda stojąca w rogu. Wydawało mi się, że leżały
na niej jakieś książki, ale nie byłem tego pewien. Ciemność wciąż była zbyt
gęsta. Nagle ocknąłem się na tyle, aby uświadomić sobie, że nie ma ze mną
Duszy. Nerwowo ogarnąłem wzrokiem pokój, ale nigdzie jej nie widziałem.
-Wiedziałem –pomyślałem-
trzeba było zostać w domu.
Zdenerwowany
na zjawę, zrobiłem kilka kroków do przodu. Podłoże wydawało się zrobione z
drewna, albo czegoś podobnego. Spojrzałem w górę, uświadamiając sobie, że nade
mną znajduje się małe okno dachowe, dzięki któremu jeden kąt pokoju był
oświetlony delikatnym, księżycowym światłem, które powoli znikało za chmurami.
Poszedłem
szybciej, macając ściany. Miałem nadzieję, że znajdę jakieś wyjście, bo nie
miałem zamiaru zostawać tu dłużej, niż było to konieczne. W powietrzu wyczułem delikatny
zapach wilgoci, połączony ze zapachem starości, jaki często można wyczuć w
starych domach. Zastanawiałem się gdzie jestem i czułem się coraz bardziej
zaniepokojony.
W końcu moja
ręka zatrzymała się na srebrnej, zimnej klamce, którą cicho nacisnąłem. Mimo
tego, że starałem się to robić bardzo cicho, rzeźbione drzwi zdawały się bardzo
mocno akcentować swoją starość, skrzypiąc za każdym razem, kiedy ich dotykałem.
Po paru
chwilach, udało mi się je otworzyć, wiedziałem jednak, że narobiłem sporo hałasu.
Serce biło mi jak oszalałe.
Wyszedłem na
długi korytarz, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Mimo wiekowych drzwi oraz
ścian, wnętrze było urządzone bardzo nowocześnie. Zauważyłem najnowszy, ogromny
telewizor, a przed nim wygodną kanapę, którą widziałem w katalogu; była jednak
za droga, abym mógł sobie na nią pozwolić. Koło telewizora stały duże głośniki
i leżała cała masa najróżniejszych filmów. Nie miałem czasu zachwycać się
dalszą częścią pokoju, bo usłyszałem dźwięk, który przyprawił mnie o dreszcze. Wydawało
mi się, że słyszę trzaśnięcie drzwi i kroki, zmierzające w moją stronę.
Rozejrzałem się, spanikowany, nie znalazłem jednak żadnego miejsca, w którym
mógłbym się ukryć, szczególnie, że wciąż nie wiedziałem, gdzie jestem.
Zanim
zdążyłem pomyśleć, było za późno. Zza rogu pokoju wyszła osoba. Spojrzałem na
nią i otworzyłem szeroko usta. Zamrugałem szybko oczami. Nie mogłem uwierzyć w
moje szczęście. Przede mną stał Luhan we własnej osobie. Kiedy mnie zauważył
stanął jak wryty. Wtedy zrozumiałem, że Dusza jakimś magicznym sposobem,
musiała mnie przenieść do jego domu. Nie zastanawiając się nad jego reakcją,
podbiegłem do niego i przytuliłem się. Poczułem, jak ciepło wciąż zszokowanego Luhana
rozchodzi się po całym moim ciele. Tego mi było trzeba.
-Lu…Luhan…to
ty?- spytałem, czując że zaraz zemdleję.
-Tak, ale…
kim jesteś? Co tu robisz?- spytał, chociaż sprawiał wrażanie, że podoba mu się
mój dotyk.
Zignorowałem
to pytanie.
-Luhan,
Boże, tak bardzo cię kocham! Nie wiem dokładnie, jak się tu znalazłem, ale to
dzięki twojej Duszy… nawet nie wiesz, jak się cieszę! Moje marzenie się
spełniło!
Zanim mnie
ocenicie: byłem totalnie podniecony. Moje marzenie, o którym myślałem każdego
dnia, którego tak bardzo pragnąłem, spełniało się właśnie teraz. Nie mogłem być
spokojny. Wyobraźcie sobie, jak byście zachowywali się, gdybyście spotkali
swojego biasa i gdybyście go przytulali. No właśnie.
Luhan
odepchnął mnie od siebie.
-Już wiem,
kim jesteś. To ty prawda? Moja Dusza… ona cię odwiedziła i tu
przeteleportowała, tak?- spytał, a jego głos wydał mi się bardzo delikatny i
uroczy.
-A jak dużo
osób zostaje odwiedzonych przez twoją duszę? –spytałem ironicznie, ale
cieszyłem się, że Luhan wie kim jestem.
Chłopak
zignorował to pytanie, ale po chwili powiedział coś innego, delikatnie mnie
obejmując. Czułem się jak mały chłopiec, który bezpiecznie skrywa się w
ramionach kogoś, kogo kocha.
-Sehun. –
kiedy wymienił moje imię, wydawało mi się, że to najcudowniejsza chwila w moim
życiu. –Sehun, wiem, że jesteś samotny… znam cię.
-S- skąd? –zapytałem,
odsuwając się od niego, ale wciąż czułem przyjemne ciepło rozchodzące się po
całym ciele.
-Często u
ciebie bywałem… znaczy, moja dusza. Nie ujawniała ci się jednak. Chciała cię
poznać i dowiedzieć się o tobie jak najwięcej.
Otworzyłem
szeroko oczy. Musiałem naprawdę mocno się skupić, żeby w stanie totalnej
euforii, zrozumieć, co Luhan do mnie mówi.
-Jak to
możliwe? –spytałem słabym głosem, patrząc prosto w jego piękne oczy. Chyba
wyczuł, że tak intensywnie się w niego wpatruję i odwrócił głowę.
Objął mnie
ramieniem i uśmiechnął się tajemniczo, prowadząc mnie na sofę. Dobrze, że to
zrobił, bo czuję, że mógłbym zemdleć. Usiadł koło mnie i delikatnie podnosząc
rękę, dokładnie tak, jak robiła to dusza, musnął mój policzek.
-Bo wiesz…-
zaczął, a jego głos wydał się niezwykle hipnotyzujący- ja nie jestem… do końca
człowiekiem. –powiedział i zbliżając twarz do mojej, pocałował mnie, dotykając
tyłu mojej głowy. Kiedy poczułem dotyk jego ciepłych, wilgotnych ust,
zapomniałem, jak oddychać. Zapomniałem, jak myśleć. Wiedziałem tylko, że
jedyne, czego pragnę, to oddać mu się całkowicie. Tak, to było moje marzenie.
Zamknąłem oczy, rozkoszując się chwilą, na którą czekałem całe życie.
Pragnąłem, żeby czas się zatrzymał, a Luhan nigdy mnie nie puszczał. Nie
chciałem, żeby przestawał, bo uczucie które towarzyszyło jego pocałunkowi, było
naprawdę cudowne. Gdybym miał je opisać, użyłbym chyba najpiękniejszych słów,
jakie tylko istnieją. Położyłem mu ręce na ramionach, a on tylko się
przybliżył. Poczułem jego zapach- piękne połączenie jakichś dzikich kwiatów ze
słonecznej, tropikalnej wyspy, ze słodkim miodem i karmelem. Wciągnąłem mocno
powietrze.
Gdybym
musiał decydować, moje życie mogłoby się zakończyć. Mógłbym umrzeć, dokładnie w
tym momencie.
Przepiękne... Chyba nie przeżyję tego, że opowiadanie ma TYLKO 3 części. Nigdy nie spotkałam się z takim rodzajem opowiadania - żeby była para połączona z duchowymi tematami, jednak wyszło Ci wspaniale. Czekam na 3 część <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńSzczerze powiem, że nie mam pojęcia czy napiszę tylko 3 części... wszystko zależy czy będę miała pomysł na więcej, czy nie xD
Nie wiem co się dzieje. Mam ciarki na całym ciele. Mindfuck dalej trwa.
OdpowiedzUsuń" nie umiem dokładnie tego nazwać, ale wyglądało to jakby powietrze przede mną falowało. " wydaje mi się, że po usunięciu części "nie umiem dokładnie tego nazwać" byłoby lepiej.
Pozdrawiam!~
Okej, dziękuję za opinię :)
Usuń