poniedziałek, 17 lutego 2014

The Ghost pt.2 [HunHan]


Z krzykiem obudziłem się w nocy. Przypuszczam, że było koło godziny drugiej, ale nie jestem pewien. Spojrzałem na ekran  mojego telefonu, który leżał na szafce koło łóżka. Oddychałem szybko łapiąc powietrze. Śniło mi się coś naprawdę dziwnego: odwiedziła mnie jakaś Dusza Luhana, a ja z nią rozmawiałem. Mimo, że trochę przestraszyłem się tego snu, w dużej mierze był on przyjemny- nie co dzień (a raczej co noc) śni się przecież ukochana osoba, prawda?
Wstałem z łóżka wiedząc, że i tak już nie zasnę, a przynajmniej na razie. Poszedłem do kuchni przechodząc przez ciemny korytarz, bo stwierdziłem, że chcę się napić wody. Gdy wszedłem do pomieszczenia, oświetlonego światłem pełnego księżyca, które wpadało przed okno, wydawało mi się, że słyszę jakieś dźwięki za szybą, ale uznałem, że jestem po prostu zmęczony, po zaledwie dwóch godzinach snu. Nalałem wodę do przezroczystej szklanki, przez chwilę się w nią wpatrując. Była trochę jaśniejsza niż skóra- jeśli można to tak nazwać- Duszy Luhana… potrząsnąłem głową. Przecież to bzdura. Nigdy nie spotkałem duszy, ani nic podobnego.
Podszedłem do okna, sącząc zimną wodę małymi łykami i spojrzałem w dal, na panoramę pięknego Seulu. To naprawdę niesamowite uczucie, kiedy patrzysz na te wszystkie kolorowe światła, neony i reklamy sklepów, słyszysz, tak bardzo przeze mnie lubiany, uliczny gwar i zdajesz sobie sprawę, że mimo tak późnej pory, miasto nigdy nie zasypia.  Uśmiechnąłem się pod nosem. Wypiłem ostatni łyk wody i niedbale odłożyłem szklankę na stół kuchenny, nie przestając wpatrywać się w okryte nocą miasto. Nagle zobaczyłem coś dziwnego- nie umiem dokładnie tego nazwać, ale wyglądało to jakby powietrze przede mną falowało.  Przyjrzałem się uważniej i wtedy go zobaczyłem. W miejscu, w które się wpatrywałem, pojawiła się tak dobrze znana mi Dusza. Odskoczyłem od okna jak oparzony, potrącając stół i zbijając zostawioną wcześniej szklankę, ale teraz naprawdę miałem to gdzieś. Przyjrzałem się Duszy, która uśmiechała się do mnie tym perfekcyjnym uśmiechem, który zawsze widziałem na zdjęciach Luhana. Podszedłem do okna i tym razem miałem pewność, że to nie jest moja wyobraźnia. Zjawa podniosła swoją prawie przezroczystą rękę, która delikatnie skrzyła się w jasnym blasku księżyca. Powolnym ruchem wskazała na okno za którym stałem, a potem na klamkę. Zrozumiałem iluzję, ale nie byłem pewien, czy powinienem ją wpuścić. Ostatecznie jednak, Dusza wyglądała jak Luhan, a dla niego zrobiłbym wszystko. Podszedłem do okna i nacisnąłem na uchwyt, jednocześnie przekręcając go w prawo. Z przyzwyczajenia odsunąłem się, aby  zjawa mogła wejść, a raczej przemieścić się do środka, ale ona wciąż czekała.
-Super, znowu muszę się domyślać, czego chcesz. –powiedziałem do niej oschło, ale ona nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Podniosła rękę i machnęła kilka razy palcami, sugerując, abym do niej wyszedł. Zaprzeczyłem.
-Przecież ja jestem człowiekiem! Jak niby mam wyjść? Wyskoczyć i się zabić, bo spadnę z drapacza chmur? Co to, to nie. –pokręciłem głową. Myślę, że o normalnej porze nie powiedziałbym tego tak ostro, ale zmęczenie zrobiło swoje.
Dusza jeszcze raz machnęła palcami. Wydawała się zirytowana, choć jej twarz nie zdradzała żadnego wyrazu.
Westchnąłem. Pomyślałem chwilę i doszedłem do wniosku, że i tak nie mam po co żyć. Dla kogo niby? Dla zdjęć Luhana? Błagam.
-Okej. Zgadzam się. –powiedziałem po chwili, stawiając jedną nogę na parapecie. Wiem, powiecie pewnie że to przecież samobójstwo. Możliwe, ale mimo to ufałem Duszy. Jakby nie patrzeć, należała do kogoś kogo kocham.
Zjawa się uśmiechnęła, kiedy kucnąłem na brzegu okna, trzęsąc się z zimna. Przybliżyła do mnie rękę, prawdopodobnie, żebym ją chwycił. Przypomniałem sobie, że mimo niebywałej mocy jej dotyku, jest on jednak bardzo delikatny. Jednym słowem nie ma mowy, żeby mnie utrzymał. Znowu westchnąłem, a po moim ciele przebiegły dreszcze, kiedy mocny podmuch zimnego wiatru uderzył prosto we mnie. Ociągając się, wyciągnąłem rękę, wciąż patrząc w dół; w ulice, której nie było widać, bo w całości była zakryta chmurami. Zamknąłem oczy i policzyłem powoli do dziesięciu. Potem jeszcze raz. Spojrzałem niepewnie na Duszę, która potrząsnęła ręką, jakby przypominając mi o swojej obecności.
-Yehet. Może przeżyję. –szepnąłem, chociaż wcale w to nie wierzyłem. Aby mieć to za sobą i jak najszybciej pozbyć się tego cholernego uczucia paraliżującego strachu, szybko podałem zjawie rękę.
***

Myślałem, że poczuję jak spadam w dół, zamarzając, owiewany z każdej strony zimnym wiatrem. Albo, że poczuję jakiekolwiek inny sygnał na to, że nieubłagalnie spadam w dół. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Zakręciło mi się w głowie. Czułem dotyk Duszy, ale był jakby bardzo, bardzo daleko, w miejscu, którego nie mogę dosięgnąć. Wydawało mi się, że obracam się we wszystkie strony równocześnie, a jednocześnie że stoję w miejscu. Nie czułem jednak zimna, ani bólu. Nic. Po jakimś czasie, którego nie potrafię określić, poczułem, że uderzam nogami o twardy grunt. Nie otwierając oczu, łapałem powietrze i próbowałem się nie przewrócić. Było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie. Klęknąłem na podłożu, bo nie potrafiłem złapać równowagi i oparłem ręce na ziemi, wciąż szybko oddychając. Myślałem, że zwymiotuję, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Już po paru chwilach, czułem się całkiem dobrze, z wyjątkiem pulsującego bólu głowy.  Wszystko inne jednak ustało. Odważyłem się otworzyć oczy. Znalazłem się w jakimś ciemnym, cichym pokoju. Rozejrzałem się mrugając, aby przyzwyczaić oczy do ciemności. Jedyny mebel, jaki zauważyłem, to niewielka komoda stojąca w rogu. Wydawało mi się, że leżały na niej jakieś książki, ale nie byłem tego pewien. Ciemność wciąż była zbyt gęsta. Nagle ocknąłem się na tyle, aby uświadomić sobie, że nie ma ze mną Duszy. Nerwowo ogarnąłem wzrokiem pokój, ale nigdzie jej nie widziałem.
-Wiedziałem –pomyślałem- trzeba było zostać w domu.
Zdenerwowany na zjawę, zrobiłem kilka kroków do przodu. Podłoże wydawało się zrobione z drewna, albo czegoś podobnego. Spojrzałem w górę, uświadamiając sobie, że nade mną znajduje się małe okno dachowe, dzięki któremu jeden kąt pokoju był oświetlony delikatnym, księżycowym światłem, które powoli znikało za chmurami.
Poszedłem szybciej, macając ściany. Miałem nadzieję, że znajdę jakieś wyjście, bo nie miałem zamiaru zostawać tu dłużej, niż było to konieczne. W powietrzu wyczułem delikatny zapach wilgoci, połączony ze zapachem starości, jaki często można wyczuć w starych domach. Zastanawiałem się gdzie jestem i czułem się coraz bardziej zaniepokojony.
W końcu moja ręka zatrzymała się na srebrnej, zimnej klamce, którą cicho nacisnąłem. Mimo tego, że starałem się to robić bardzo cicho, rzeźbione drzwi zdawały się bardzo mocno akcentować swoją starość, skrzypiąc za każdym razem, kiedy ich dotykałem.
Po paru chwilach, udało mi się je otworzyć, wiedziałem jednak, że narobiłem sporo hałasu. Serce biło mi jak oszalałe.
Wyszedłem na długi korytarz, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Mimo wiekowych drzwi oraz ścian, wnętrze było urządzone bardzo nowocześnie. Zauważyłem najnowszy, ogromny telewizor, a przed nim wygodną kanapę, którą widziałem w katalogu; była jednak za droga, abym mógł sobie na nią pozwolić. Koło telewizora stały duże głośniki i leżała cała masa najróżniejszych filmów. Nie miałem czasu zachwycać się dalszą częścią pokoju, bo usłyszałem dźwięk, który przyprawił mnie o dreszcze. Wydawało mi się, że słyszę trzaśnięcie drzwi i kroki, zmierzające w moją stronę. Rozejrzałem się, spanikowany, nie znalazłem jednak żadnego miejsca, w którym mógłbym się ukryć, szczególnie, że wciąż nie wiedziałem, gdzie jestem.
Zanim zdążyłem pomyśleć, było za późno. Zza rogu pokoju wyszła osoba. Spojrzałem na nią i otworzyłem szeroko usta. Zamrugałem szybko oczami. Nie mogłem uwierzyć w moje szczęście. Przede mną stał Luhan we własnej osobie. Kiedy mnie zauważył stanął jak wryty. Wtedy zrozumiałem, że Dusza jakimś magicznym sposobem, musiała mnie przenieść do jego domu. Nie zastanawiając się nad jego reakcją, podbiegłem do niego i przytuliłem się. Poczułem, jak ciepło wciąż zszokowanego Luhana rozchodzi się po całym moim ciele. Tego mi było trzeba.
-Lu…Luhan…to ty?- spytałem, czując że zaraz zemdleję.
-Tak, ale… kim jesteś? Co tu robisz?- spytał, chociaż sprawiał wrażanie, że podoba mu się mój dotyk.
Zignorowałem to pytanie.
-Luhan, Boże, tak bardzo cię kocham! Nie wiem dokładnie, jak się tu znalazłem, ale to dzięki twojej Duszy… nawet nie wiesz, jak się cieszę! Moje marzenie się spełniło!
Zanim mnie ocenicie: byłem totalnie podniecony. Moje marzenie, o którym myślałem każdego dnia, którego tak bardzo pragnąłem, spełniało się właśnie teraz. Nie mogłem być spokojny. Wyobraźcie sobie, jak byście zachowywali się, gdybyście spotkali swojego biasa i gdybyście go przytulali. No właśnie.
Luhan odepchnął mnie od siebie.
-Już wiem, kim jesteś. To ty prawda? Moja Dusza… ona cię odwiedziła i tu przeteleportowała, tak?- spytał, a jego głos wydał mi się bardzo delikatny i uroczy.
-A jak dużo osób zostaje odwiedzonych przez twoją duszę? –spytałem ironicznie, ale cieszyłem się, że Luhan wie kim jestem.
Chłopak zignorował to pytanie, ale po chwili powiedział coś innego, delikatnie mnie obejmując. Czułem się jak mały chłopiec, który bezpiecznie skrywa się w ramionach kogoś, kogo kocha.
-Sehun. – kiedy wymienił moje imię, wydawało mi się, że to najcudowniejsza chwila w moim życiu. –Sehun, wiem, że jesteś samotny… znam cię.
-S- skąd? –zapytałem, odsuwając się od niego, ale wciąż czułem przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele.
-Często u ciebie bywałem… znaczy, moja dusza. Nie ujawniała ci się jednak. Chciała cię poznać i dowiedzieć się o tobie jak najwięcej.
Otworzyłem szeroko oczy. Musiałem naprawdę mocno się skupić, żeby w stanie totalnej euforii, zrozumieć, co Luhan do mnie mówi.
-Jak to możliwe? –spytałem słabym głosem, patrząc prosto w jego piękne oczy. Chyba wyczuł, że tak intensywnie się w niego wpatruję i odwrócił głowę.
Objął mnie ramieniem i uśmiechnął się tajemniczo, prowadząc mnie na sofę. Dobrze, że to zrobił, bo czuję, że mógłbym zemdleć. Usiadł koło mnie i delikatnie podnosząc rękę, dokładnie tak, jak robiła to dusza, musnął mój policzek.
-Bo wiesz…- zaczął, a jego głos wydał się niezwykle hipnotyzujący- ja nie jestem… do końca człowiekiem. –powiedział i zbliżając twarz do mojej, pocałował mnie, dotykając tyłu mojej głowy. Kiedy poczułem dotyk jego ciepłych, wilgotnych ust, zapomniałem, jak oddychać. Zapomniałem, jak myśleć. Wiedziałem tylko, że jedyne, czego pragnę, to oddać mu się całkowicie. Tak, to było moje marzenie. Zamknąłem oczy, rozkoszując się chwilą, na którą czekałem całe życie. Pragnąłem, żeby czas się zatrzymał, a Luhan nigdy mnie nie puszczał. Nie chciałem, żeby przestawał, bo uczucie które towarzyszyło jego pocałunkowi, było naprawdę cudowne. Gdybym miał je opisać, użyłbym chyba najpiękniejszych słów, jakie tylko istnieją. Położyłem mu ręce na ramionach, a on tylko się przybliżył. Poczułem jego zapach- piękne połączenie jakichś dzikich kwiatów ze słonecznej, tropikalnej wyspy, ze słodkim miodem i karmelem. Wciągnąłem mocno powietrze.
Gdybym musiał decydować, moje życie mogłoby się zakończyć. Mógłbym umrzeć, dokładnie w tym momencie.



4 komentarze:

  1. Przepiękne... Chyba nie przeżyję tego, że opowiadanie ma TYLKO 3 części. Nigdy nie spotkałam się z takim rodzajem opowiadania - żeby była para połączona z duchowymi tematami, jednak wyszło Ci wspaniale. Czekam na 3 część <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :)
      Szczerze powiem, że nie mam pojęcia czy napiszę tylko 3 części... wszystko zależy czy będę miała pomysł na więcej, czy nie xD

      Usuń
  2. Nie wiem co się dzieje. Mam ciarki na całym ciele. Mindfuck dalej trwa.
    " nie umiem dokładnie tego nazwać, ale wyglądało to jakby powietrze przede mną falowało. " wydaje mi się, że po usunięciu części "nie umiem dokładnie tego nazwać" byłoby lepiej.
    Pozdrawiam!~

    OdpowiedzUsuń